Ze wszystkich prac, jakie kiedykolwiek miałem, zdecydowanie najtrudniejsze, mylące, wyczerpujące ORAZ satysfakcjonujące są dla rodziców. Ponieważ często wszystko pochłania, pomaga dzielić codzienne wyzwania i zwycięstwa z innymi, którzy potrafią współczuć i doceniają twój ból lub dumę.
Termin „sharenting” został stworzony, aby opisać rosnącą tendencję rodziców do dzielenia się drobiazgami z życia swoich dzieci. Nie mówimy o głównych kamieniach milowych, takich jak ukończenie szkoły i urodziny, ale codzienne zdjęcia dzieci jedzących, bawących się i śpiących. Wzloty i upadki, ale głównie wzloty życia rodziców. Badania pokazują, że 85% internetowych matek i 70% internetowych tatusiów ma udział w życiu swoich dzieci. Te zdjęcia i codzienne wypady zaśmiecają Facebooka, Instagram, Twitter i osobiste blogi.
Czy jest coś złego?
Z psychologicznego punktu widzenia istnieje wiele badań na temat skutków porównania między rodzicami. Z jednej strony ciągły strumień obrazów i statusów opisujących osiągnięcia innych dzieci może sprawić, że źle poczujesz sukcesy własnego dziecka. Z drugiej strony posty Tumblr, takie jak „Dlaczego moje dziecko płacze” (obecnie jest to ), który opisuje „powody”, dla których małe dzieci płaczą, są histeryczne i sprawiają, że wszyscy czujemy się normalnie w stosunku do naszego 3-a, który chce niebieskiego balonu… ale płacze, ponieważ nie jest zielony. Plusy i minusy.
Chciałbym skoncentrować się na mojej wiedzy specjalistycznej, perspektywie technologicznej. Za każdym razem, gdy dodajesz zdjęcie, historię lub status swojego dziecka, dodajesz do jego stałej tożsamości online lub binarnego tatuażu. Najnowsze raporty mówią rodzice dzieci poniżej 16 przesyłają średnio zdjęcia 208 rocznie! Sądząc po moim kanale na Facebooku, sądzę, że jest to o wiele więcej dla niemowląt i małych dzieci, a mniej dla nastolatków / nastolatków. Do czasu, gdy te dzieci będą na tyle duże, aby zarządzać swoją tożsamością (obecnie 13 dla większości sieci społecznościowych), mają już do czynienia z istniejącymi zdjęciami 2000 +, które je definiują.
Potem są problemy z bezpieczeństwem. Niedawno znajomy wysłał mi e-maila z pytaniem o blog, który chciałaby założyć. Zapytała mnie, co myślę o jej zamieszczaniu zdjęć swoich dzieci na publicznej stronie. Powiedziałem jej to:
Najlepszy scenariusz - tylko twoi znajomi i rodzina widzą twoją stronę. Podziwiają twoje zdjęcia i idą dalej.
Najgorszy scenariusz - jak najgorsze, niektórzy pedofile pobierają zdjęcia dzieci i umieszczają je na stronie z pornografią dla dzieci. Mało prawdopodobne? Tak! Ale zdarzyło się dlatego rodzice powinni przynajmniej zdawać sobie sprawę z ryzyka.
Polecane wskazówki